środa, 28 czerwca 2017

Koniec...

Zawsze jest tak, że coś się kończy a coś zaczyna... Niestety w moim przypadku jest nim koniec. Chciałabym wrócić i napisać wszystko do końca. Chciałabym mieć kolejne pomysły i nadal tutaj z wami być... Jednak nie potrafię, od maja starałam się coś naskrobać. Niestety nie udawało mi się nic, ani jednego zdania. Jest tak jak myślałam i twierdziłam od zawsze. Jeśli zawieszę będzie to oznaczało koniec, ponieważ nie będę potrafiła wrócić :CCCC
U was też nie było mnie od długiego czasu, staram się nadrabiać ale nie wychodzi mi to zbytnio za co przepraszam :C
Serce boli mnie bardzo, byłam tutaj z wami ponad 4 lata, za 5 miesięcy minęłoby 5 :C
Przeżyłam z wami wiele cudownych chwil, motywowałyście mnie, dawałyście siły do walki, wspierałyście ale także krytykowałyście co pozwalało mi uczyć się na błędach. Jestem wam ogromnie wdzięczna, że "poznałam" tyle wspaniałych osóbek, bo trochę przez ten czas się was przewinęło, byłyście i nadal będziecie ogromną częścią mojego życia ♥
Chciałabym podziękować każdej z was. Jednak nie jestem w stanie.
Jednak dwóm osóbkom, muszę.
Domi ♥, Anka ♥ 
Wy dwie moje perełki <3333
Dziękuje za wszystko, jesteście chyba ze mną najdłużej :))), i kontakt z wami również chyba mam najlepszy :DDD W sumie to nawet nie mam pojęcia jak opisać tą wdzięczność jaką do was mam :D. Nie dość, że wspierałyście mnie przez długi okres to jeszcze pozwalałyście mi czytać takie piękności w waszym wykonaniu ♥♥♥♥

A więc nie mam się co rozpisywać. Na ten moment kończę swoją przygodę na blogu. Łzy ciekną mi po policzkach i raczej nie chcą przestać. Ciężko jest to zakończyć, jednak innej opcji nie widzę :C

Mam nadzieję, że kiedyś.. może za kilka miesięcy lub lat, wrócę i będę dalej mogła skrobać dla was nowości, które dawały mi wiele radości i odizolowania się od świata :)

DZIĘKUJE ZA TE PRAWIE 5 LAT SŁONECZKA I PRZEPRASZAM :C

KOCHAM WAS ♥ 


Do... zobaczenia? 

Wasza Jagódka ♥



P.S. Jeśli ktoś miałby jakieś pytanka, lub chciałby ze mną popisać to przez cały czas jestem aktywna w opcjach w zakładce kontakt ♥ chętnie z wami utrzymam kontakt <3

sobota, 11 marca 2017

Hej Kochane :)

Ostatnie dwa tygodnie gorączkowo myślałam o tym temacie i innej opcji nie widzę. Zawieszam :(
Moje serce boli, ale nie mam pomysłów na nowe posty. Chyba się wypaliłam :(

U was będę starała się być na bieżąco.

Zobaczymy jak będzie w maju. Mam nadzieję, że wrócę do was z głową pełną pomysłów :)

Dziękuje, że byłyście ze mną i przepraszam.

Do zobaczenia w maju! :)

Kocham was <3

piątek, 24 lutego 2017

Osiem

- Dzieeeeń dobry klusko! - usłyszałem od razu, po wejściu do klubowej szatni. Wyszczerzona mordka Reusa, wpatrywała się we mnie i machała mi na powitanie. Zaśmiałem się i odmachałem mu, po czym ruszyłem w stronę swojego miejsca. Chłopcy dookoła mnie zawzięcie dyskutowali o zbliżających się meczach i przeciwnikach. A ja? Ja przebierałem się w ciszy, myślami byłem całkowicie w swoim świecie. 
- Wołam cię z jakąś minutę, a ty co? - wytłumaczył się blondyn, gdy spiorunowałem go wzrokiem po tym jak pacnął mnie lekko w głowę.
- Dryfowałem łódką po morzu moich przeróżnych myśli - odparłem.
- Phi - prychnął - Że niby poeta czy filozof? bo z tego byłem cienki w szkole - rzekł.
- Ja nadal się zastanawiam jak ty skończyłeś tę szkołę - powiedziałem.
- Dobra, mniejsza - machnął ręką - Co mówisz? Ty, ja, romantyczna kolacja wieczorem, później winko i jakieś romansidło? - zapytał, poruszając brwiami. Dokładnie się we mnie wpatrywał.
- Kusząca propozycja - zaśmiałem się - Ale tak naprawdę?
- Musisz mi pomóc w wybraniu pierścionka dla Scarlett...
Wieczór był chyba naprawdę moją ulubioną porą dnia. Z wytęsknieniem czekałem na każdy, który miał nadejść. Ciepła zielona herbata i ja pogrążony w moich myślach. Codziennie było ich coraz więcej i więcej. Nie potrafiłem zrobić niczego, by one zniknęły i czasem mnie to denerwowało. Upiłem łyk ciepłego napoju i skupiłem swój wzrok na ciemności ukazującej się za szklanymi drzwiami prowadzącymi na taras. Co prawda do przyjazdu Livv było jeszcze trochę czasu, jednak ja nie miałem w cale planu. A chyba powinienem go mieć prawda?
- Sally? - zdziwiłem się, widząc blondynkę stojącą przed moimi drzwiami.
- To moja sprawka! - usłyszałem głos za swoimi plecami.
- Olek?! Powiedz mi jak?! - jęknąłem, odwracając się w stronę przyjaciela.
- Emm... Wszedłem sobie po cichu przed chwilą, gdy ty medytowałeś sobie do kubka herbaty, wpatrując się w szybę i nawet mnie nie zauważyłeś - wzruszył ramionami i mnie wyminął, kierując się w stronę dziewczyny.
- Zaraz, zaraz. Ja czegoś tutaj nie rozumiem - powiedziała blondynka.
- Ja też Sally - wyjaśniłem - Nie mam bladego pojęcia co ten osobnik wyprawia - dodałem - Ostatnio chyba pada mu mózg - rzekłem jej na ucho.
- Najpierw trzeba go mieć - stwierdziła, spoglądając na swoje paznokcie. Po chwili jednak spojrzała na Alessandro i zaśmiała się lekko - No przepraszam... stwierdzam fakty.
- Ha ha ha - Olek wytknął jej język - Bardzo śmieszne... Może przejdźmy do konkretów? - zapytał na co dziewczyna pokiwała mu twierdząco głową.
- Konkretów? - powtórzyłem, patrząc raz na jednego, raz na drugiego.
- Sall i ja pomożemy ci przygotować doskonały plan odzyskania Livv - wytłumaczył mój przyjaciel.
- Maaaamo - jęknąłem łapiąc się za głowę - Sam sobie poradzę tak? - rzekłem stanowczo.
- Ty sobie nie dasz rady przyjacielu - powiedział - Z wszystkim tak... ale na pewno nie z tym, jeśli chodzi o dziewczynę - dodał wyszczerzony.
Jęknąłem ponownie, wracając na swoje poprzednie miejsce. Usiadłem ze spokojem na kanapie i chwyciłem w dłonie kubek z herbatą. Wyłączyłem się całkowicie. Robiłem wszystko, aby ich nie słuchać. Nie chciałem ich rad. O Olivkę będę walczył sam. S A M.
Było coś po trzeciej, gdy szanowna dwójka postanowiła opuścić moje mieszkanie. Nie miałem bladego pojęcia co wymyślili. Nie słuchałem ich w ogóle. Skupiłem się tylko i wyłącznie na planie, który pojawił się w mojej głowie. Miałem wrażenie, że będzie on najlepszy. Bo co jest lepszego niż to by działać rozsądnie i powoli, a nie na siłę...

______________________________________________________

Jestem :)
Na samym początku chcę przeprosić za to coś, za błędy, za długość.
Coraz bardziej jestem przekonana by zawiesić do matur. Całkowicie brak mi już czasu, tak samo jak mojej weny :C
Trzymajcie kciuki by ona wróciła :)
Do następnego, mam nadzieję, że o wiele lepszego :)

piątek, 10 lutego 2017

Siedem

Denerwowałem się. No bo dlaczego miałem się nie denerwować. Sally była jedną z niewielu osób, od której mogłem dowiedzieć się czegokolwiek, choćby najmniejszej informacji, na Jej temat. A tego przez ostatnie miesiące pragnąłem najbardziej. Chciałem ją odnaleźć. Mimo tego czasu, który minął ja nadal ją kochałem.
- Hej Sall - uśmiechnąłem się delikatnie w jej stronę, gdy zawitała obok stolika przy którym siedziałem.
- Cześć Erik - odpowiedziała, odwzajemniając mój gest.
- Ale się zmieniłaś - rzekłem, patrząc na nią. Ta zachichotała cicho.
- No trochę tak - odparła - Ale ty również. Od dnia w którym widzieliśmy się ostatnio, minęło trochę czasu - dodała. Westchnąłem cicho, poprawiając się na krześle. Przeniosłem swój wzrok na moje dłonie, które po chwili splotłem.
- Wiesz, że nie napisałem do ciebie z powodu mojego telefonu - zacząłem, podnosząc swój wzrok ponownie na nią.
- Wiem - powiedziała - Zorientowałam się, gdy po twojej wiadomości połączyłam fakty i przypomniałam sobie, że cię znam. Cały czas mam z nią kontakt - uniosła swoje kąciki delikatnie ku górze.
Moje serce przyśpieszyło od razu. Nienawidziłem tego uczucia. Z lekka miałem już go dość, zwłaszcza, że przez ten czas, który minął powinienem zapomnieć. Jednak tak nie było. Gdy niecałe trzy miesiące temu przeglądałem z mamą stare zdjęcia, wszystkie wspomnienia, uczucia... wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Minęło pięć lat od naszego ostatniego spotkania. Pięć długich lat, przez które moje uczucia względem niej nie wygasły. A wręcz odwrotnie. Były jeszcze mocniejsze i silniejsze mimo, że nie mieliśmy w ogóle kontaktu. Nic, zero, cisza...
- Co u niej? - zapytałem po dłuższej chwili ciszy. Sally upiła łyk swojej kawy i spojrzała na mnie ponownie.
- Spełniła to, o czym zawsze marzyła - uśmiechnęła się, kurczowo obejmując swoimi dłońmi kubek - Wygrywa konkursy, jeździ w kadrze narodowej. Otworzyła swoją własny ośrodek hipoterapii*.- wytłumaczyła.
- To cudownie - wyszczerzyłem się - Nadal mieszka w Amsterdamie?
- Nie - odpowiedziała, kręcąc głową - Przez pewien czas mieszkała w Rotterdamie, później przyszedł w jej życiu czas na Monachium. Po Monachium wróciła do Amsterdamu, jednak ostatecznie za pięć miesięcy wraca tutaj, do Dortmundu - wyjaśniła, a moje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówki. Wróci. Tutaj. Do nas. Do Dortmundu!
- Naprawdę? - zapytałem chcąc się upewnić na sto procent, lecz gdy Sally pokiwała mi twierdząco głową, w końcu to do mnie dotarło - Teraz nie odpuszczę - wyrwało mi się a dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Ty nadal... - zaczęła, uśmiechając się szeroko - Hmmm... - zachichotała, unosząc swoje brwi.
- Sally. Nawet o tym nie myśl - odparłem natychmiastowo - Sam sobie poradzę...
Wieczorny klimat był zdecydowanie moim. Gwiazdy pięknie ozdobiły ciemne niebo, a księżyc swoim blaskiem rozświetlał drogę, cisza dookoła i ja siedzący na dachu opuszczonej fabryki, zastanawiający się nad swoim szalonym życiem. Pięć miesięcy i Olivka wróci do Dortmundu. To musiał być znak, szansa dla mnie, której teraz nie mogłem zmarnować. Tą musiałem wykorzystać i tak zrobię. Innej opcji nie widziałem...
Na samo jej wspomnienie, uśmiech sam wkradał się na twarz. Tęskniłem za nią bardzo...
Dopiero późnym wieczorem postanowiłem wracać do mieszkania w którym spotkał mnie lekki szok.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem zdziwiony, patrząc na przyjaciela - Jak tu wszedłeś?
- Zakosiłem ci ostatnio zapasowe klucze - rzekł roześmiany, oddając mi je.
- Jaki ty jesteś durny Olek - odparłem - Livv wraca - powiedziałem po chwili ciszy, która między nami panowała.
- No wiem - rzekł, wzruszając ramionami.
- Skąd? - zapytałem.
- Wujek mi wspominał ostatnio.
- I nie powiedziałeś mi? No Olek! - jęknąłem.
- A zapomniałem...
Spojrzałem na niego wrogo i pokręciłem bezradnie głową. Ten ponownie wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia moich orzechów z szafki... Znów zjadał moje orzeszki... To były moje orzeszki!...

________________________________________________________

*hipoterapia - forma rehabilitacji, leczenia poprzez kontakt z koniem.
Własny ośrodek hipoterapii, pomoc dzieciom i ich uśmiech. Takie moje małe marzenie od dzieciństwa :) nie mogłam go tutaj umieścić :D
Było ciężko ale jestem i znów wam narzekam XD
Przez dwa tygodnie ferii starałam się coś wam tutaj naskrobać i ostatecznie wyszło takie coś :D
Dziękuje za komentarze pod poprzednim :) Nawet nie wiecie jak was kocham i ile dało mi to motywacji i kolejnych przemyśleń :)
Za błędy przepraszam :)
Do zobaczenia za dwa tygodnie! ♥

piątek, 27 stycznia 2017

Sześć

- Erik! Erik! - odwróciłem się słysząc za plecami swoje imię. Uśmiechnąłem się do dwunastoletniego chłopca, biegnącego w moją stronę z piłką i markerem - Mogę prosić o autograf? - zapytał patrząc na mnie oczami pełnymi maleńkich iskierek.
- Pewnie - odparłem, mierzwiąc mu włosy.
- Kiedyś będę taki jak ty - rzekł, na co mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Będę trzymał za ciebie kciuki! - zapewniłem. Zwinnie złożyłem swój podpis i oddałem mu futbolówkę. Chłopiec pobiegł uradowany w stronę swojej mamy, która stała kawałek dalej. Wracałem do domu z ogromnym uśmiechem na ustach. Dzięki temu chłopcu zrozumiałem, że osiągnąłem to. Osiągnąłem to, o czym zawsze marzyłem. Byłem piłkarzem jednego z najlepszych klubów w Niemczech i na świecie. Byłem z siebie dumny. Rodzice również byli, z czego cieszyłem się niezmiernie. To właśnie ich wsparcie sprawiło, że byłem tam, gdzie byłem. Miałem wszystko, co pragnąłem. Prawie...
Idąc przed siebie nawet nie zauważyłem momentu, gdy jakaś szatynka z wielkim impetem wparowała wprost we mnie. Jęknąłem cicho, gdy usłyszałem huk, lądującego na chodniku, telefonu. Schylając się wolno, modliłem się w duchu aby ekranik był cały i zdrowy. Mruknąłem ciche przekleństwo, gdy okazało się inaczej. Po raz trzeci w tym miesiącu czekało mnie wymienianie szybki. Cudownie.
- Przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam - usłyszałem jej cichy i delikatny głos. Jakbym już kiedyś go słyszał... - Zapłacę za wszystkie szkody. Tylko aktualnie bardzo mocno się śpieszę. Tutaj jest mój numer. Zadzwoń, a umówimy się i załatwimy wszystko - powiedziała, podając mi kawałek karteczki. Kiwnąłem jej na zrozumienie głową. Nie byłem w stanie skupić się na czymkolwiek, tylko na jej oczach. Miałem dziwne wrażenie, że je również już gdzieś widziałem i znałem... Karteczkę, którą mi podarowała, schowałem szczelnie w portfelu. Nie było nawet mowy o tym, aby ona zapłaciła za naprawę. To był wypadek, ale jej numer... Może mi się przydać.
Wchodząc do domu, od razu poczułem zapachy z kuchni. Cudowny plus tego, że mama przyjechała w odwiedziny.
- Dzień dobry - obdarowała mnie szerokim uśmiechem po czym ucałowała mój policzek.
- Cześć mamo - odparłem odwzajemniając jej gest. Szybko znalazłem się przy stole i wyczekiwałem jej pyszności.
- Jak było na treningu? - zapytała podając mi talerz. Chwilę później siedziała już obok mnie i wpatrywała się we mnie, oczekując odpowiedzi.
- Ciężko - odpowiedziałem - Trener daje nam niezłe tempo przed finałowym meczem o puchar, ale w sumie my sami również chcemy go wygrać. Nie po to zaszliśmy tak daleko, by odejść z pustymi rękoma - wyjaśniłem.
- Nawet nie wiesz jak jesteśmy z ciebie dumni - rzekła, całując mnie delikatnie w czoło - Ty jedz, a ja podjadę po zakupy - wyjaśniła i już po sekundzie zniknęła z mieszkania. Dokończyłem ze spokojem swój posiłek, by tuż po nim rozłożyć się chwilę na kanapie. Przymknąłem na moment swoje oczy, lecz już po chwili, w mojej wyobraźni, pojawiło się kilka wspomnień. Zakończenie roku szkolnego. Ostatnia klasa. Ona i Sally... Sally!
Wyciągnąłem szybko wizytówkę z portfela i dokładnie się jej przyjrzałem. Salon sukien ślubnych. Sally Johanson. Wiedziałem, że skądś znam ten głos i oczy. Wiedziałem!
To musiał być jakiś znak od Boga. Teraz nie mogłem zmarnować tej szansy. Musiałem dowiedzieć się wszystkiego.
Obiecana kawa jutro o 16 w Ballsie. Pasuje? Kolega od telefonu.

- Pasuje :)

____________________________________________________

Jestem z tym czymś, czego rozdziałem nazwać nie idzie ;|
Tak jak pisałam w poprzednim. Zaczynamy nowy rozdział w tej historii.
Należą wam się wyjaśnienia więc już pisze :D
Potrzebowałam tego. Naprawdę taki odpoczynek od pisania dobrze mi zrobił, choć nawet tego nie widać. Poświęciłam te dwa tygodnie na naukę, w końcu mogłam spotkać się z przyjaciółmi, z którymi ostatnimi czasy nie mam nawet czasu popisać na Facebooku. Przez kilka dni, w głowie, siedziała mi nawet myśl by zawiesić. Zastanawiałam się nad tym bardzo długo, lecz wiem, że gdybym to zrobiła, nie potrafiłabym wrócić a tego nie chcę. Nie chcę znikać z tego świata :)
Więc postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiały co dwa tygodnie, w piątki. 
Do matury na pewno, a po? zobaczymy. Mam nadzieję, że wszystko mi się ułoży i będę mogła wrócić całkowicie i z głową pełną pomysłów, których niestety ostatnimi czasu brakuje :/
Tak w ogóle został ktoś jeszcze ze mną? 
Wystarczy nawet kropeczka. Będę wdzięczna :)
Mam nadzieję, że wybaczycie :)
To do 10 lutego ♥
Dziękuje, że jesteście <3

piątek, 6 stycznia 2017

Pięć

Spoglądałem na tą brązowowłosą piękność i nie potrafiłem się skupić na niczym innym. Obserwowała rozciągający się przed nami krajobraz. Przysunąłem się delikatnie i bezszelestnie bliżej niej oraz objąłem ją lekko. Momentalnie odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się. 
- Dlatego byłaś dla mnie taka? - zapytałem na co ona skinęła mi potwierdzająco głową. Westchnąłem cicho, chwytając jej dłoń. 
- Nie chciałam by cokolwiek z tego wyszło. Wpadłam po uszy, a zranienie ciebie byłoby ostatnią rzeczą jakąkolwiek chciałabym zrobić w moim życiu - wyznała - Ale wczoraj już nie wytrzymałam. Musiałam to zrobić - wyznała, a kąciki jej ust ponownie uniosły się ku górze, tak samo jak moje. Wpatrywałem się w jej śliczne oczka. Były cudowne... Dokładnie w tamtym momencie zrozumiałem, że ona naprawdę stała się dla mnie bardzo ważna. Mimo tego jak potoczyła się nasza znajomość.
- Będzie mi ciebie brakowało wiesz? - rzekła śmiejąc się nerwowo - Nie wiem jak mogłam w ogóle do tego dopuścić. Nie wiem jak mogłam zakochać się w tobie, wiedząc, że niedługo wyjeżdżam - westchnęła, splatając swoją dłoń z moją - Pasują idealnie - zaśmialiśmy się cicho.
- Musisz wyjeżdżać? - zapytałem dla pewności.
- Muszę - odpowiedziała szeptem...
Nie zwróciliśmy nawet uwagi na mijający czas. Noc była ciemna jak smoła, a na zegarku widniała godzina trzecia. Kierowaliśmy się do jej domu. Delikatnie trzymałem jej dłoń. Droga z każdym krokiem dobiegała końca. A ja... z każdym krokiem tego nie chciałem. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, gdy znaleźliśmy się przed nim. Przygryzłem nerwowo wargę, patrząc jej prosto w oczy..
- Skoro wyjeżdżasz - zacząłem - To moglibyśmy się chociaż jakoś pożegnać - zaśmiałem się lekko.
Olivia bez jakiejkolwiek odpowiedzi wpiła się w moje usta. Uśmiechnąłem się, przyciągając ją bliżej siebie. Z wielką radością oddawałem każdy pocałunek. Nie dopuszczałem do siebie nawet tej myśli, że nie będę mógł tych ust całować codziennie.
- Jeszcze nie - rzekłem, gdy ta odsunęła się ode mnie delikatnie. Ponownie złączyłem nasze usta razem, a ta zachichotała w odpowiedzi. Zarzuciła ręce na moją szyję dzięki czemu jeszcze bardziej przyciągnąłem ją do siebie.
Po kilku dobrych minutach, przez które próbowaliśmy się pożegnać, w końcu nam się udało. Widziałem smutek na jej twarzy. Po raz ostatni przytuliłem ją mocno do siebie i ucałowałem czule w głowę. Ta noc była naszym początkiem a zarazem końcem. Westchnąłem cicho po raz kolejny i wypuściłem ją ze swoich ramion.
- To do zobaczenia? - zapytałem z nadzieją, patrząc jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się delikatnie ostatni raz łącząc nasze usta razem.
- Do zobaczenia - odparła i ruszyła do środka...
Wracałem do domu wolnym krokiem. Obserwowałem okolice dookoła mnie. Oddychałem głęboko, chcąc opanować w jakikolwiek sposób moje rozbiegane myśli. Wszystkie wątpliwości zostały dzisiaj wyjaśnione, a nasz początek stał się końcem.. Spoglądając w niebo zdawało mi się, że było jeszcze bardziej oświetlone milionem gwiazdek niż wcześniej. Było również o wiele ciemniejsze. Westchnąłem zrezygnowany po raz kolejny tego dnia. W tamtym momencie szczęście najwidoczniej nie było mi dane...
Leżąc w łóżku, nie mogłem zasnąć. Kręciłem się z boku na bok. Moje myśli ciągle krążyły wokół tej cudownej szatynki. Była, gdy tylko zamykałem oczy. Warknąłem podirytowany i usiadłem. Kolejny raz... kolejny raz nie mogłem spać, bo moje serce zwariowało...

________________________________________________________

Cześć, dzień dobry <3
Zjawiam się dzisiaj z rozdziałem kończącym pewien etap przeszłości :)
Od kolejnego przeniesiemy się trochę do przodu w czasie :D
Chciałabym was jeszcze przeprosić za moje poślizgi na waszych blogach lub też komentarze ograniczające się do jednego słowa bądź tylko serduszka... :C 
Od poniedziałku czeka mnie próbna matura, więc moi nauczyciele oszaleli. Nie mam praktycznie na nic czasu i tak prawdopodobnie będzie aż do maja, czyli normalnych matur ;/
Z góry chcę was przeprosić, jeśli będę zjawiać się u was z jednym słowem lub serduszkiem jak to zdarzało mi się w ostatnim czasie. Jednak stwierdziłam, że nie mogę zostawić was bez niczego i muszę zostawić po sobie chociaż ten mały ślad, byście wiedziały, że nadal z wami jestem :)
Mam nadzieje, że wybaczycie! :) i obiecuje, że gdy tylko w maju ten koszmar się skończy jestem na bieżąco i z długaśnymi komentarzami! :DDD
A i jeszcze jedno :) u góry jest nowa zakładka. Jeśli chciałybyście być informowane o nowościach zostawcie mi tam linka bo taki ułom jak ja się pogubił i nie wiem kogo informować XDDD
Dziękuje, że jesteście ♥
Do piątku <3

piątek, 30 grudnia 2016

Cztery

Z każdą kolejną chwilą dziewczyna pogłębiała naszą pieszczotę a ja, w geście zadowolenia, wydałem z siebie cichy pomruk. Szatynka roześmiała się cicho w moje usta. Oderwała się na moment, by popatrzeć chwilę w moje oczy. Jednak nie na długo. Jej wargi ponownie złączyły się z moimi. Mogłem stwierdzić, że idealnie pasowały do siebie. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, kładąc dłonie na jej pośladkach. Trochę się zapędzasz panie Durm, szeptał rozum, jednak jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Z chęcią pozwoliła, by nasze języki zatańczyły wspólny, pełen namiętności taniec...
Na zegarku widniała godzina czwarta... a ja nadal nie potrafiłem zasnąć. Przez moją głowę cały czas krążyły słowa Olivii oraz jej zachowanie względem mnie. Byłem w szoku... Jednak spodobało mi się to. Na samą myśl o jej miękkich i ciepłych ustach, na moją twarz wkradał się uśmiech. Westchnąłem przeciągle.. co jak co, ale ta dziewczyna, w pewien sposób, gościła w moich myślach coraz częściej. Przymknąłem swoje powieki starając się, po raz kolejny, usnąć. Przekręciłem się na bok, jednak z wszystkiego nici.
- Co się z tobą stało Durm - jęknąłem w poduszkę, zakrywając sobie twarz - To był jeden, głupi pocałunek idioto - mruknąłem.
Usiadłem podirytowany i spojrzałem za rozciągającą się za oknem noc. Księżyc świecił tak jasno, że oświetlał drogę. Westchnąłem cicho i wyszedłem na balkon. Momentalnie ciepłe powietrze otuliło moją twarz. Oparłem się o barierki i wdychałem głęboko świeże powietrze. Nie rozumiałem tego co właśnie się ze mną działo. Patrzyłem wprost przed siebie, starając się odrzucić wszelkie myśli na bok i oczyścić swoją głowę, by móc ze spokojem usnąć. Odetchnąłem głęboko jeszcze raz i skierowałem się z powrotem do łóżka. Tym razem sen nadszedł szybko...
Pisnąłem jak dziewczynka, gdy ktoś wskoczył na mnie, jednak po chwili ryknąłem głośnym przekleństwem widząc przed twarzą Olka.
- Zabije. Przysięgam, że cię zabije - warknąłem patrząc na jego wyszczerzoną mordkę.
- Też cię kocham kwiatuszku - odparł, cmokając w moją stronę - Nie sądzisz, że pora już wstać? - zapytał, patrząc na mnie wymownie - Już czternasta - dodał, spoglądając na zegarek.
- Musiałem odpocząć, mówiłem już - odburknąłem - Na dodatek w nocy nie mogłem spać - dodałem.
- Mhmmm - przeciągnął, szczerząc się w moją stronę - Widziałem jak zajmowałeś się Liv - rzekł.
- A czego byś ty nie widział? - zaśmiałem się skrępowany.
- Dobrze całuje? - zapytał, patrząc na mnie z wyczekiwaniem.
- Przecież to twoja kuzynka! - pisnąłem - Interesują cię takie rzeczy?
- No... - odparł - A czemu by nie?
- Debil - skwitowałem, przekręcając się do niego plecami.
- Eriś no - jęknął - Powiedz swojemu najlepszemu, najprzystojniejszemu, najwierniejszemu i najukochańszemu przyjacielowi - mówił - No mi nie powiesz? mi? - kontynuował, na co ja jęknąłem podirytowany. Usiadłem, odwracając się w jego stronę i zacząłem mówić. Uśmiechnął się do mnie zwycięsko, jednak słuchał mnie uważnie. Pan wielki doktor Alessandro od siedmiu boleści się znalazł, phi.
- Podoba ci się - stwierdził.
- Mam ci już zacząć klaskać? - odparłem.
- To może byś się wziął za nią?
- Pożyjemy, zobaczymy - zakończyłem..
Gdy Olek poszedł już, a za oknami nastał wieczór, nie potrafiłem dłużej usiedzieć w domu. Ubrałem bluzę, adidasy i wyszedłem na spacer. Ciepłe, wakacyjne powietrze owiało moją twarz. Odetchnąłem głęboko i skierowałem się przed siebie. Mój cel znałem doskonale. Jedno, jedyne miejsce w Dortmundzie, gdzie ze spokojem mogłem pomyśleć i oddać się całkowitemu wyciszeniu. Dookoła mnie nie było prawie żadnej ludzkiej duszy mimo, że była dopiero dziewiętnasta. Cień uśmiechu przebiegł przez moją twarz, gdy przed oczami pojawił się mój ukochany punkt. Wspiąłem się po lekko zardzewiałej drabinie i wszedłem na dach opuszczonej fabryki. Kolejny raz uśmiechnąłem się delikatnie widząc rozciągający się przede mną krajobraz Dortmundu. Usiadłem, jednak po chwili położyłem się na plecach. Obserwowałem świecące nade mną gwiazdki i oddałem się swoim myślom.
- Hej - usłyszałem cichy szept, zaraz po tym ktoś położył się obok mnie. Podskoczyłem lekko i odwróciłem głowę na bok. Brązowe włosy, delikatny uśmiech... Olivka.
- Cześć - odparłem -  Co ty tutaj robisz? - zapytałem zdziwiony.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie - zachichotała lekko - Przychodzę tutaj od jakiegoś czasu. To takie moje miejsce przemyśleń - dodała, uśmiechając się słodko.
- Moje też - powiedziałem, odwzajemniając jej gest. Obserwowałem dokładnie jak podnosi się i wzdycha cicho.
- Em... Słuchaj Erik.. Wczorajsza sytuacja... - zaczęła - Byłam pijana...
- Wiem - przerwałem jej.
- Jednak nie na tyle bym nie pamiętała - rzekła - To nie powinno się wydarzyć
- Liv..
- Mimo, że to prawda. Spodobałeś mi się. I to bardzo - zaśmiała się, spoglądając na mnie - Ale to nie będzie miało w ogóle sensu. Za tydzień wyjeżdżam, przeprowadzam się z siostrą do Amsterdamu - kontynuowała - Nie powinnam była, przepraszam...

___________________________

Hej kwiatuszki ❤🌸
Na zegarku już 22:16 a ja dopiero się zjawiam :(
Totalnie straciłam poczucie czasu XD to przez moje kochane TCS XDD
A wiec to ostatni rozdział w tym roku :))
Mam nadzieję, że ten rok był dla was wspaniały :)
Lecz życzę wam, aby ten 2017 był jeszcze lepszy ;)
Szczęśliwego nowego! ❤❤❤❤❤