piątek, 30 grudnia 2016

Cztery

Z każdą kolejną chwilą dziewczyna pogłębiała naszą pieszczotę a ja, w geście zadowolenia, wydałem z siebie cichy pomruk. Szatynka roześmiała się cicho w moje usta. Oderwała się na moment, by popatrzeć chwilę w moje oczy. Jednak nie na długo. Jej wargi ponownie złączyły się z moimi. Mogłem stwierdzić, że idealnie pasowały do siebie. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, kładąc dłonie na jej pośladkach. Trochę się zapędzasz panie Durm, szeptał rozum, jednak jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Z chęcią pozwoliła, by nasze języki zatańczyły wspólny, pełen namiętności taniec...
Na zegarku widniała godzina czwarta... a ja nadal nie potrafiłem zasnąć. Przez moją głowę cały czas krążyły słowa Olivii oraz jej zachowanie względem mnie. Byłem w szoku... Jednak spodobało mi się to. Na samą myśl o jej miękkich i ciepłych ustach, na moją twarz wkradał się uśmiech. Westchnąłem przeciągle.. co jak co, ale ta dziewczyna, w pewien sposób, gościła w moich myślach coraz częściej. Przymknąłem swoje powieki starając się, po raz kolejny, usnąć. Przekręciłem się na bok, jednak z wszystkiego nici.
- Co się z tobą stało Durm - jęknąłem w poduszkę, zakrywając sobie twarz - To był jeden, głupi pocałunek idioto - mruknąłem.
Usiadłem podirytowany i spojrzałem za rozciągającą się za oknem noc. Księżyc świecił tak jasno, że oświetlał drogę. Westchnąłem cicho i wyszedłem na balkon. Momentalnie ciepłe powietrze otuliło moją twarz. Oparłem się o barierki i wdychałem głęboko świeże powietrze. Nie rozumiałem tego co właśnie się ze mną działo. Patrzyłem wprost przed siebie, starając się odrzucić wszelkie myśli na bok i oczyścić swoją głowę, by móc ze spokojem usnąć. Odetchnąłem głęboko jeszcze raz i skierowałem się z powrotem do łóżka. Tym razem sen nadszedł szybko...
Pisnąłem jak dziewczynka, gdy ktoś wskoczył na mnie, jednak po chwili ryknąłem głośnym przekleństwem widząc przed twarzą Olka.
- Zabije. Przysięgam, że cię zabije - warknąłem patrząc na jego wyszczerzoną mordkę.
- Też cię kocham kwiatuszku - odparł, cmokając w moją stronę - Nie sądzisz, że pora już wstać? - zapytał, patrząc na mnie wymownie - Już czternasta - dodał, spoglądając na zegarek.
- Musiałem odpocząć, mówiłem już - odburknąłem - Na dodatek w nocy nie mogłem spać - dodałem.
- Mhmmm - przeciągnął, szczerząc się w moją stronę - Widziałem jak zajmowałeś się Liv - rzekł.
- A czego byś ty nie widział? - zaśmiałem się skrępowany.
- Dobrze całuje? - zapytał, patrząc na mnie z wyczekiwaniem.
- Przecież to twoja kuzynka! - pisnąłem - Interesują cię takie rzeczy?
- No... - odparł - A czemu by nie?
- Debil - skwitowałem, przekręcając się do niego plecami.
- Eriś no - jęknął - Powiedz swojemu najlepszemu, najprzystojniejszemu, najwierniejszemu i najukochańszemu przyjacielowi - mówił - No mi nie powiesz? mi? - kontynuował, na co ja jęknąłem podirytowany. Usiadłem, odwracając się w jego stronę i zacząłem mówić. Uśmiechnął się do mnie zwycięsko, jednak słuchał mnie uważnie. Pan wielki doktor Alessandro od siedmiu boleści się znalazł, phi.
- Podoba ci się - stwierdził.
- Mam ci już zacząć klaskać? - odparłem.
- To może byś się wziął za nią?
- Pożyjemy, zobaczymy - zakończyłem..
Gdy Olek poszedł już, a za oknami nastał wieczór, nie potrafiłem dłużej usiedzieć w domu. Ubrałem bluzę, adidasy i wyszedłem na spacer. Ciepłe, wakacyjne powietrze owiało moją twarz. Odetchnąłem głęboko i skierowałem się przed siebie. Mój cel znałem doskonale. Jedno, jedyne miejsce w Dortmundzie, gdzie ze spokojem mogłem pomyśleć i oddać się całkowitemu wyciszeniu. Dookoła mnie nie było prawie żadnej ludzkiej duszy mimo, że była dopiero dziewiętnasta. Cień uśmiechu przebiegł przez moją twarz, gdy przed oczami pojawił się mój ukochany punkt. Wspiąłem się po lekko zardzewiałej drabinie i wszedłem na dach opuszczonej fabryki. Kolejny raz uśmiechnąłem się delikatnie widząc rozciągający się przede mną krajobraz Dortmundu. Usiadłem, jednak po chwili położyłem się na plecach. Obserwowałem świecące nade mną gwiazdki i oddałem się swoim myślom.
- Hej - usłyszałem cichy szept, zaraz po tym ktoś położył się obok mnie. Podskoczyłem lekko i odwróciłem głowę na bok. Brązowe włosy, delikatny uśmiech... Olivka.
- Cześć - odparłem -  Co ty tutaj robisz? - zapytałem zdziwiony.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie - zachichotała lekko - Przychodzę tutaj od jakiegoś czasu. To takie moje miejsce przemyśleń - dodała, uśmiechając się słodko.
- Moje też - powiedziałem, odwzajemniając jej gest. Obserwowałem dokładnie jak podnosi się i wzdycha cicho.
- Em... Słuchaj Erik.. Wczorajsza sytuacja... - zaczęła - Byłam pijana...
- Wiem - przerwałem jej.
- Jednak nie na tyle bym nie pamiętała - rzekła - To nie powinno się wydarzyć
- Liv..
- Mimo, że to prawda. Spodobałeś mi się. I to bardzo - zaśmiała się, spoglądając na mnie - Ale to nie będzie miało w ogóle sensu. Za tydzień wyjeżdżam, przeprowadzam się z siostrą do Amsterdamu - kontynuowała - Nie powinnam była, przepraszam...

___________________________

Hej kwiatuszki ❤🌸
Na zegarku już 22:16 a ja dopiero się zjawiam :(
Totalnie straciłam poczucie czasu XD to przez moje kochane TCS XDD
A wiec to ostatni rozdział w tym roku :))
Mam nadzieję, że ten rok był dla was wspaniały :)
Lecz życzę wam, aby ten 2017 był jeszcze lepszy ;)
Szczęśliwego nowego! ❤❤❤❤❤

piątek, 23 grudnia 2016

Trzy

Dni mijały, a ja coraz bardziej przyzwyczajałem się do swojego trybu życia. Rano praca, po południu treningi a wieczorem regeneracja. Tak wyglądał mój cały tydzień. Byłem zadowolony z moich postępów w piłce jak i w pracy. Wiedziałem coraz więcej rzeczy co pomagało mi w opiekowaniu się tymi zwierzętami. Wypłata wystarczała mi nie tylko na treningi. Każdą resztę, która mi zostawała odkładałem do specjalnego słoika. Tak na czarną godzinę.
Jedynym minusem w stajni była Olivia. Nie potrafiłem rozgryźć tej dziewczyny. Czasem zabijała mnie wzrokiem, innym razem śmiała się i uśmiechała. Była dla mnie człowiekiem zagadką. Z każdym dniem, gdy tam byłem, coraz bardziej miałem ochotę ją rozwiązać. Oczarowała mnie nie tylko swoim urokiem. Ta tajemniczość, różne maski, które przybierała na swoją twarz. Na każdy dzień miała inną. Każdego kolejnego dnia poznawałem ją w innym przebraniu...
- Jak się czujesz? - usłyszałem głos Olka, który momentalnie znalazł się na moim łóżku. Założył ręce za głowę, leżąc wygonie i zaczął się we mnie wpatrywać.
- W porządku, dlaczego pytasz?
- A tak sobie... - przeciągnął, kierując swój wzrok w sufit.
- A tak naprawdę? - dopytałem.
- Przejdziemy się na imprezę? Jest piątek wieczór, jutro i pojutrze masz wolne... Trzeba to wykorzystać!
- Jestem trochę zmęczony - rzekłem patrząc na przyjaciela - Chciałbym odpocząć.. - dodałem.
- Tylko nie to - jęknął - Nie wrócimy zbyt późno. Obiecuje - mówił, patrząc na mnie błagalnie - Nie daj się prosić misiaczku...
- No dobra - zgodziłem się - Ale najpóźniej o 2 wracamy - powiedziałem.
- Masz moje słowo - odparł natychmiast - No już! Gnaj pod prysznic i lecimy - rozkazał, rozkładając się wygodniej na moim łóżku - Masz dziesięć minut - zakończył.
Ubrany w błękitną koszulę z krótkim rękawem, czarnych spodniach i tego samego koloru adidasach, wchodziłem wraz z Alessandro do mieszkania jego kolegi. Głośna muzyka, odór papierosów, dźwięk tłuczonego szkła i stukot butów tańczących osób mieszały się ze sobą. Lubiłem się pobawić, jednak nie za często. Nie byłem typem imprezowicza, jednak nie oznaczało to, że nie lubiłem się napić. Miewałem czasem takie dni w których po prostu chciałem się pobawić. Jednak tym dniem nie był właśnie ten. Przydziałem na twarz uśmiech i witałem się, przechodząc obok znajomych mi osób.
- Witam pana piłkarza! - usłyszałem głośny śmiech, po czym przybiłem kumplowi piątkę - Jak tam? - zapytał siadając obok mnie.
- Jakoś leci - uśmiechnąłem się - A właśnie.. słyszałem, że nasz Jordan się wyprowadza! - rzekłem uśmiechając się w jego stronę.
- Tak jakoś wyszło - odparł roześmiany - Będę studiował w Holandii, dostałem się. Ana też. Nic nas tutaj nie trzyma - wyjaśnił.
- Rozumiem - przytaknąłem głową - W takim razie powodzenia - dodałem - Czekam na... - kontynuowałem, lecz nie dane mi było skończyć. Zawiesiłem się, widząc w tłumie kręcone dość długie, brązowe włosy. Zielona, obcisła sukienka dokładnie ukazywała jej kobiece kształty. Uśmiech w ogólne nie schodził z jej twarzy. Liv...
- Halo? Erik? - ocknąłem się po chwili.
- Przepraszam - zaśmiałem się skrępowany - Czekam na zaproszenie na ślub - zakończyłem szczerząc się w stronę chłopaka.
- W swoim czasie - odparł roześmiany...
Minuty mijały, zabawa trwała... Na zegarku widniała już prawie północ. Wszyscy bawili się jak najlepiej. Tylko ja.. siedziałem jak starzec, nie wiedzący w ogóle gdzie się znajduje. Nie miałem dzisiaj chęci do zabawy. Od początku piłem jednego i tego samego drinka, który nie był wypity nawet w połowie.
- Cześć przystojniaku - usłyszałem głos Olivii, która chwilę później siedziała na moich kolanach i szczelnie obejmowała moją szyje.
- Chyba mnie z kimś pomyliłaś - bąknąłem nawet na nią nie patrząc.
- Nikogo nie pomyliłam - odpowiedziała - Jesteś Erik Durm. Niezłe, mądre ciacho, które zajmuje się moimi końmi - dodała.
- Jesteś pijana Liv - rzekłem spoglądając w jej tęczówki.
- Nie jestem - odparła - Nie na tyle, bym nie wiedziała co robię...
- W takim razie założyłaś się o coś, czy co? Nie mam ochoty na zabawy - powiedziałem.
- Po prostu.. podobasz mi się. To takie trudne do zrozumienia? - spytała patrząc mi w oczy.
- Jasne - prychnąłem odwracając głowę.
Wtedy jednak nie spodziewałem się tego, co nastąpi po chwili. Jej delikatna dłoń powędrowała na mój policzek. Lekko przekręciła moją głowę tak, bym patrzył jej w oczy. Uśmiechnęła się delikatnie i przybliżyła w moją stronę. Jej usta po chwili wylądowały na moich. Były takie delikatne. Nie zastanawiałem się długo. Już po chwili oddałem go, całkowicie się w nim zatracając.

______________________________________________________

Hej kwiatuszki ♥
Z okazji świąt chciałabym życzyć wam dużo zdrowia, bardzo dużo bo chcąc, nie chcąc jest ono bardzo ważne :) szczęścia, radości z życia, bogatego gwiazdora a przede wszystkim wszystkiego czego sobie zapragniecie <3
Ja dziękuje wam, że jesteście ze mną ♥
Do piątku, ostatniego w tym roku! :P :)

piątek, 16 grudnia 2016

Dwa

Szklanka melisy rankiem uspokoiła mnie trochę. Denerwowałem się. Nigdy nie miałem do czynienia z tymi zwierzętami a teraz miałem z nimi pracować. Z polecenia pana Boomana zjawiłem się pod stajnią o ósmej. Ogromny, nowy budynek nie mający nawet najmniejszego uszkodzenia. Cały drewniany od środka. Czystość była tutaj znakiem przewodnim. Nie było najmniejszego brudu na podłodze, czy półkach z pucharami wiszącymi koło wejścia. Jednak był jeden mały minus - zapach. Gdy tylko go poczułem moja twarz od razu się wykrzywiła.
- No tak... pan z miasta nieprzyzwyczajony do takiego smrodu - usłyszałem przed sobą. Uniosłem ze zdziwienia brwi i spojrzałem w stronę, z której pochodził kobiecy głos. Moje usta wykrzywiły się w literkę o. Dziewczyna ze szkoły.
- Przepraszam jaśnie panią, ale nie bywałem w takich miejscach wcześniej - odpowiedziałem z przekąsem, na co dziewczyna odpowiedziała mi tylko prychnięciem.
- Nie dziwie się - rzekła - U was liczy się tylko piłka i laski - dodała.
- U was? - zdziwiłem się.
- Chłopaków - wyjaśniła.
- Olivka widzę, że poznałaś już pana Erika - zaczął męski głos. Odwróciłem się w stronę, z której szedł właśnie pan Henrik - Będzie się zajmował twoimi końmi.
- Cudownie - mruknęła cicho czego nie usłyszał jej ojciec, jednak ja owszem. Spojrzałem na nią wrogo, po czym odwróciłem wzrok.
- Po prostu Erik - uśmiechnąłem się w stronę mężczyzny i uścisnąłem mu dłoń.
- Jak sobie życzysz - odparł, odwzajemniając mój gest - Chodźmy. Pokażę ci co i jak, bo z tego co wiem od Olka, nie znasz się kompletnie na tym - powiedział.
- Dokładnie...
Chodziłem za panem Boomanem krok w krok, dokładnie wysłuchiwałem wszystkich poleceń i tłumaczeń. Zrozumiałem, że będzie ciężko... ale za to nie będzie trudno.
- Olivia przez jakiś czas będzie miała na ciebie oko i będzie ci pomagała jeśli nie będziesz czegoś wiedział. Prawda Liv? - rzekł jej ojciec.
- Niestety - odpowiedziała.
Zdziwiony patrzyłem jak ta piękna istota patrzy na mnie z ogromną nienawiścią w oczach. Jednak po chwili opamiętała się i klnąc jeszcze cicho pod nosem, wróciła do czyszczenia swojego wierzchowca. Pan Henrik pożegnał się z nami i zniknął po chwili za drzwiami. Westchnąłem cicho, przypominając sobie od czego miałem zacząć... Ruszyłem więc w stronę drugiego, niewielkiego budynku, który znajdował się tuż obok stajni. Kolejne drewniane wnętrze. Po prawej stronie znajdował się ogromny regał z szufladami. Na każdej z nich znajdowało się inne imię. Zaś po lewej stronie znajdowała się niewielka pralka, a obok niej niewielka suszarka na pranie. Rozglądnąłem się, szukając odpowiedniego imienia. Wziąłem do ręki różowe wiaderko z imieniem Devlin i nasypałem do niego, z odpowiedniej szuflady, paszę. Skierowałem się z powrotem w stronę stajni. Otworzyłem odpowiedni boks i wsypałem pięknemu konikowi jedzonka.
- Dlaczego macie w stajni pralkę? - zapytałem zdziwiony, patrząc na brunetkę.
- Po to, byśmy mogli prać tutaj czapraki, derki i inne pierdołki a nie zabierać specjalnie do domu - zaczęła jednak, gdy zauważyła moją minę, kontynuowała - To, czyli czaprak - powiedziała, wskazując na materiał znajdujący się pod siodłem - I to, czyli derka, którą zakładasz na konia - zaśmiała się lekko, pokazując kolejny materiał, który trzymała w dłoniach - Z czasem powinieneś się nauczyć - dodała, zakładając na głowę kask. Chwilę później zniknęła już ze swoim wierzchowcem za drzwiami. Przez kilka chwil, słyszałem jeszcze stukot kopyt. Jednak gdy on ucichł, wróciłem do pracy. Ruszyłem dalej w stronę niewielkiego pomieszczenia na końcu stajni, gdzie znajdowały się przeróżne miotły, widły i inne potrzebne sprzęty do czyszczenia. Wziąłem pierwszą, lepszą taczkę, która stała w kącie oraz widełki. Pognałem sprawnie do pustego boksu i zacząłem czyścić wszystkie niespodzianki zostawione przez kolegę siwka. Nie było to jednak aż takie straszne, już przyzwyczaiłem się do tego zapachu i przyznać musiałem szczerze, że nie był on aż taki zły. Moim kolejnym zadaniem było poukładanie wszystkich szczotek i innych rzeczy porozrzucanych po pomieszczeniu. Znajdowało się ono tuż przy wejściu, po prawej stronie. Przytulne, małe i wypełnione słodkimi rysunkami. Niektóre z nich przedstawiały konie, inne jeźdźców a jeszcze inne jakieś portrety. Uśmiechnąłem się delikatnie i zabrałem się do segregowania.
- Zgrzebło - przeczytałem podpisaną puszkę - Co to jest? - zapytałem sam siebie.
- Zgrzebło to, to mój drogi - wzdrygnąłem się przestraszony, gdy dziewczyna znalazła się za moimi plecami by po chwili podać mi odpowiednią szczotkę - może być plastikowa lub gumowa - wyjaśniła pokazując mi drugą - Metalowe trzymamy w szafce, ponieważ nie służą do czyszczenia koni - dodała i zniknęła za drzwiami ponownie, wcześniej posyłając mi słodki uśmiech...

____________________________________________

Cześć słoneczka ♥
Zjawiam się do was z dwójką :)
Długością nie powala, ja wiem :D ale u mnie to chyba już tradycyjne, że nie są one zbyt długie XD
Do zobaczenia <3

piątek, 9 grudnia 2016

Jeden

- Synku - zaczęła mama, gdy wszedłem tylko do kuchni. Z dumą oglądnęła moje świadectwo, które było całkiem niezłe. Przyznam szczerze, że było najlepszym świadectwem, które posiadałem, ponieważ wziąłem się do nauki dopiero w ostatniej klasie... Jej uśmiech niestety znikł szybciej niż się pojawił. Westchnęła cicho, wpatrując się we mnie smutno. Chwilę później dołączył do nas tata, który po swojej mimice twarzy nie zdradzał żadnych uczuć.
- Erik - rzekł, a jego głos trochę drżał. Coś się działo... - Mamy małe problemy. Nic nie idzie tak jak sobie to zaplanowaliśmy - kontynuował splatając swoje dłonie na stole. Swoim smutnym wzrokiem spoglądał wprost w moje oczy - Dziś wyrzucili mnie z pracy... Zostałem wrobiony w kradzież i niestety wieści, że jestem prawdopodobnym złodziejem rozeszły się w ekspresowym tempie - wyjaśnił a moja szczęka opadła w dół. Już ja wiedziałem kto za tym stał. Wiedziałem również, że ta osoba tego pożałuje - Wątpię, że w najbliższym czasie znajdę jakąś pracę... będę się starał... ale jak na razie nie będziemy mogli płacić za twoje treningi - powiedział a ja słyszałem ten smutek w jego głosie. Przełknąłem nerwowo ślinę. Nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie działo. Nie mogłem teraz zrezygnować z piłki. Obiecałem tacie, że zostanę jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Dotrzymam tego słowa...
- Ja.. ja znajdę pracę! - zapewniłem - Będę pracował na to by za siebie płacić. Nie chcę rezygnować z tego. Zwłaszcza, że jestem już w połowie drogi - mówiłem patrząc to na jednego, to na drugiego.
- Eriś, ale.. 
- Nie mamo - przerwałem jej - Ja nie mogę z tego zrezygnować - dodałem natychmiastowo.
- Przepraszamy cię - powiedziała wstając od stołu - Tak strasznie cię przepraszamy. Miało być inaczej - łkała wtulając się w moje ramiona. Odetchnąłem głęboko tuląc rodzicielkę do siebie. Nienawidziłem patrzeć, gdy cierpiała. Nienawidziłem patrzeć, gdy oboje cierpieli, bo na to nie zasłużyli...
Już od kolejnego ranka zacząłem szukać w gazecie przeróżnych ofert pracy. Zaznaczałem długopisem wszystkie, które w miarę do mnie pasowały i odpowiadały mi. Choć resztę również brałem pod uwagę, gdyby tamte nie wypaliły. Lepsze coś niż nic...
- I jak? - zapytał Alessandro siadając obok mnie.
- Nici - westchnąłem zirytowany - Nikt nie chce do pracy takiego dzieciaka jak ja - dodałem.
- Znajdziesz - rzekł pocieszająco.
- Mam taką nadzieję - odparłem uśmiechając się do niego lekko.
Rankiem zerwałem się z łóżka. Szybko chwyciłem w dłonie telefon, który dawał o sobie znać. Przesunąłem palcem po ekranie i przyłożyłem go do ucha.
- Stary mam dla ciebie robotę! - wydarł się Alessandro.
- Serio? Jaką? - zapytałem natychmiastowo.
- W pobliskiej stajni. Będziesz zajmował się końmi pewnego bogacza.
- W stajni? że ja? jak ja się nie znam na koniach człowieku - odparłem.
- Dasz radę. Robota jak robota. Pytanie czy bierzesz? - rzekł.
- W sumie... biorę. Potrzebuje kasy - powiedziałem...
Blondyn po chwili wysłał mi wszystkie informacje. Po przeczytaniu ich i chwili wytchnienia położyłem się z powrotem do łóżka. Zacząłem wszystko analizować. Potrzebowałem tych pieniędzy, by kontynuować treningi. To było najważniejsze, i dla tego byłem w stanie się poświęcić.
- Halo? - zapytałem, ponownie przykładając telefon do ucha.
- Witam. Z tej strony Henrik Booman. Czy mam przyjemność z panem Durmem?
- Tak - odparłem.
- Dzwonię w sprawie pracy przy moich koniach. Pański przyjaciel, a mój siostrzeniec polecił mi pana. Chciałbym uzgodnić od kiedy może pan zacząć? - rzekł.
- Mogę nawet od dziś - odparłem natychmiastowo.
- W takim razie może jednak od jutra? - zapytał roześmiany.
- Dobrze.
- A więc do zobaczenia panie Eriku - powiedział i zakończył połączenie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie. Dam sobie radę. Musiałem dać. Spełnie marzenie swoje i taty. Zrobię wszystko by zostać piłkarzem. A tak w ogóle to... Olek... nie gadałeś, że to twój.. WUJEK!

___________________________

Jak to mówią: początki bywają trudne. Tak samo jest u mnie :D 😛
Mam nadzieję, że dacie rade przymknąć na to oko XDD
Dziękuje, że pojawiło się was tutaj tak dużo ❤❤❤
Co do rozdziałów to nadal nie wiem jak to będzie. Z pisaniem się wyrabiam, ale za to w czytaniu waszych nowości już nie za co bardzo was przepraszam :(((
Postaram się do końca tego tygodnia nadrobić wszystkie zaległości :)
Do następnego ❤

sobota, 3 grudnia 2016

Prolog

- Babciu! Dziadku! - pisnęła dziewięcioletnia dziewczynka wbiegając wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką do salonu. Za nimi niezdarnie podążał dwuletni chłopczyk - Opowiedzcie nam jak się poznaliście - rzekła promiennie siadając na puchatym dywanie tuż przed kanapą. Wpatrywała się wyczekująco na swoich dziadków.
- Kolejny raz? - zaśmiała się kobieta.
- No bo Ellie jeszcze tego nie słyszała - odpowiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha - A tak ogólnie to kocham jej słuchać!
- No dobrze - zaczął mężczyzna - Ale obiecaj, że nie będziesz mi przerywać - dodał roześmiany, wymachując w jej stronę palcem wskazującym. Dziewczynka roześmiała się głośno. 
- Obiecuje dziadku - powiedziała kładąc dłoń na swoim serduszku.
-Oj Camile, Camile - przeciągnął.
- Dziaaadku! - jęknęła.
- No dobrze, już dobrze. Nie denerwuj się skarbie - zachichotał poprawiając się na postarzałej już brązowej kanapie. Spoglądnął jeszcze moment na miłość swojego życia i kontynuował - Było to w szkole... Pamiętam ten dzień jak byłoby to wczoraj. Babcia miała na sobie śliczną, białą, koronkową sukienkę, która sięgała jej nad kolano. W pasie miała przewiązaną złotą wstążkę. Jej podkręcone włosy delikatnie opadały na ramiona. Oczy podkreślone lekkim makijażem doskonale raziły swoją niebieskością. Uśmiech nie schodził z jej twarzy.
Radośnie dyskutowała z Sally, gdy ja właśnie wchodziłem na salę. Mój wzrok od razu powędrował w jej stronę. Oczarowała mnie jak jeszcze nikt. Nie wiem co mnie w tamtym momencie trafiło. Czas stanął w miejscu a ja? Ja stałem jak słup cały czas nie spuszczając z niej wzroku. Alessandro wołał mnie, lecz nawet nie zareagowałem. Ocknąłem się gdy tylko na mnie spojrzała. Uśmiech skierowany w moją stronę sprawił, że zachłysnąłem się śliną. Zaśmiała się delikatnie i wróciła do rozmowy z przyjaciółką. Ja natomiast powędrowałem za blondynem w stronę ławek przeznaczonych dla absolwentów naszego liceum. Była nowa w naszej szkole... a ja ją właśnie kończyłem. Nie mogłem uwierzyć, że przez cały rok jej nie zauważyłem...

________________________

Hej, dzień dobry misie ❤
Mam nadzieje, że zostaniecie ze mną w nowej historii, którą wymyśliła moja wyobraźnia.
Co do dokładniej publikacji rozdziałów poinformuje was za tydzień w piątek :)
Do zobaczenia? :)))