piątek, 9 grudnia 2016

Jeden

- Synku - zaczęła mama, gdy wszedłem tylko do kuchni. Z dumą oglądnęła moje świadectwo, które było całkiem niezłe. Przyznam szczerze, że było najlepszym świadectwem, które posiadałem, ponieważ wziąłem się do nauki dopiero w ostatniej klasie... Jej uśmiech niestety znikł szybciej niż się pojawił. Westchnęła cicho, wpatrując się we mnie smutno. Chwilę później dołączył do nas tata, który po swojej mimice twarzy nie zdradzał żadnych uczuć.
- Erik - rzekł, a jego głos trochę drżał. Coś się działo... - Mamy małe problemy. Nic nie idzie tak jak sobie to zaplanowaliśmy - kontynuował splatając swoje dłonie na stole. Swoim smutnym wzrokiem spoglądał wprost w moje oczy - Dziś wyrzucili mnie z pracy... Zostałem wrobiony w kradzież i niestety wieści, że jestem prawdopodobnym złodziejem rozeszły się w ekspresowym tempie - wyjaśnił a moja szczęka opadła w dół. Już ja wiedziałem kto za tym stał. Wiedziałem również, że ta osoba tego pożałuje - Wątpię, że w najbliższym czasie znajdę jakąś pracę... będę się starał... ale jak na razie nie będziemy mogli płacić za twoje treningi - powiedział a ja słyszałem ten smutek w jego głosie. Przełknąłem nerwowo ślinę. Nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie działo. Nie mogłem teraz zrezygnować z piłki. Obiecałem tacie, że zostanę jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Dotrzymam tego słowa...
- Ja.. ja znajdę pracę! - zapewniłem - Będę pracował na to by za siebie płacić. Nie chcę rezygnować z tego. Zwłaszcza, że jestem już w połowie drogi - mówiłem patrząc to na jednego, to na drugiego.
- Eriś, ale.. 
- Nie mamo - przerwałem jej - Ja nie mogę z tego zrezygnować - dodałem natychmiastowo.
- Przepraszamy cię - powiedziała wstając od stołu - Tak strasznie cię przepraszamy. Miało być inaczej - łkała wtulając się w moje ramiona. Odetchnąłem głęboko tuląc rodzicielkę do siebie. Nienawidziłem patrzeć, gdy cierpiała. Nienawidziłem patrzeć, gdy oboje cierpieli, bo na to nie zasłużyli...
Już od kolejnego ranka zacząłem szukać w gazecie przeróżnych ofert pracy. Zaznaczałem długopisem wszystkie, które w miarę do mnie pasowały i odpowiadały mi. Choć resztę również brałem pod uwagę, gdyby tamte nie wypaliły. Lepsze coś niż nic...
- I jak? - zapytał Alessandro siadając obok mnie.
- Nici - westchnąłem zirytowany - Nikt nie chce do pracy takiego dzieciaka jak ja - dodałem.
- Znajdziesz - rzekł pocieszająco.
- Mam taką nadzieję - odparłem uśmiechając się do niego lekko.
Rankiem zerwałem się z łóżka. Szybko chwyciłem w dłonie telefon, który dawał o sobie znać. Przesunąłem palcem po ekranie i przyłożyłem go do ucha.
- Stary mam dla ciebie robotę! - wydarł się Alessandro.
- Serio? Jaką? - zapytałem natychmiastowo.
- W pobliskiej stajni. Będziesz zajmował się końmi pewnego bogacza.
- W stajni? że ja? jak ja się nie znam na koniach człowieku - odparłem.
- Dasz radę. Robota jak robota. Pytanie czy bierzesz? - rzekł.
- W sumie... biorę. Potrzebuje kasy - powiedziałem...
Blondyn po chwili wysłał mi wszystkie informacje. Po przeczytaniu ich i chwili wytchnienia położyłem się z powrotem do łóżka. Zacząłem wszystko analizować. Potrzebowałem tych pieniędzy, by kontynuować treningi. To było najważniejsze, i dla tego byłem w stanie się poświęcić.
- Halo? - zapytałem, ponownie przykładając telefon do ucha.
- Witam. Z tej strony Henrik Booman. Czy mam przyjemność z panem Durmem?
- Tak - odparłem.
- Dzwonię w sprawie pracy przy moich koniach. Pański przyjaciel, a mój siostrzeniec polecił mi pana. Chciałbym uzgodnić od kiedy może pan zacząć? - rzekł.
- Mogę nawet od dziś - odparłem natychmiastowo.
- W takim razie może jednak od jutra? - zapytał roześmiany.
- Dobrze.
- A więc do zobaczenia panie Eriku - powiedział i zakończył połączenie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie. Dam sobie radę. Musiałem dać. Spełnie marzenie swoje i taty. Zrobię wszystko by zostać piłkarzem. A tak w ogóle to... Olek... nie gadałeś, że to twój.. WUJEK!

___________________________

Jak to mówią: początki bywają trudne. Tak samo jest u mnie :D 😛
Mam nadzieję, że dacie rade przymknąć na to oko XDD
Dziękuje, że pojawiło się was tutaj tak dużo ❤❤❤
Co do rozdziałów to nadal nie wiem jak to będzie. Z pisaniem się wyrabiam, ale za to w czytaniu waszych nowości już nie za co bardzo was przepraszam :(((
Postaram się do końca tego tygodnia nadrobić wszystkie zaległości :)
Do następnego ❤

5 komentarzy:

  1. BOŻE, WIESZ, JAKIEGO MIAŁAM BANANA JAK PRZECZYTAŁAM "ALESSANDRO" ALBO 'OLEK"? Czuprynka, co Ty ze mną zrobiłeś :(
    jejciu, biedny, ale bardzo zaradny Erik! *-* niech walczy o marzenia.
    ooo, będzie pomagał przy koniach? idealna fucha <3
    spokojnie, Jagódka, też tak mam, chociaż nawet niekiedy na pisanie nie mam czasu...
    czekam na kolejny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc tak XD Nadrobiłam, no i bardzo Cię przepraszam, że nie komentuję pod samiuśkim początkiem, ale wiem że tu prędzej przeczytasz, że ten rozdział jest cudowny! :D :3
    Matko! Erik, tak mi go bardzo brakowało :( A tu jest taki idealny i walczy o swoje marzenia! :3
    Uwielbiam już tego bloga i czekam na kolejne rozdziały! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed chwilą czytałam ff o Schopfie i oczywiście jak przeczytałam Alessandro to pomyślałam o nim, oh God...
    No ale wracając - biedny Eric...już od początku musi mu iść pod górkę... i jego taty też mi szkoda :( żeby to życie mogło czasem być prostsze..
    Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!
    Kochana ty nasza, rozdział jest cudny, naprawdę ^^
    Kurczę, szkoda mi Erika. Nie ma chłopak łatwo, wiecznie pod górkę. Ale jestem pewna, że powalczy o swoje marzenia. Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa, no nie? :)
    Czekam na kolejne, weny życzę!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutno trochę się zaczyna, ale Erik na pewno sobie poradzi z sytuacją w której znalazł się on i jego rodzina.
    Czekam na następny ♡♡

    OdpowiedzUsuń